środa, 25 września 2013

WW

Staram się prowadzić zdrowy tryb życia. Z lepszym bądź gorszym skutkiem wprawdzie, ale staram się. I dzień jak co dzień (nooo... może nie każdy) wyszedłem dziś pobiegać.

W tym momencie mógłbym robić przydługawy wstęp, w którym to zachwyt nad idealną pogodą tego dnia przeplatałby się z historiami zasłyszanymi w urywkach od mijanych ludzi, czy też takich samoistnie układających się w mojej głowie na ich widok. Jak wiadomo, bieganie, to zasadniczo zajebiście nudna czynności i zamiast skupiać się na bólu łydki, czy wyrzutach pokroju "Kurwa mogłem tyle nie palić", ogólnie rzecz biorąc NA SOBIE, dobrze jest się skupić na innych. To pomaga. Przynajmniej w bieganiu.

Ale tutaj nie będę tego robić, bo to nie ma sensu. Nie skupię się nawet zanadto na opisywaniu dziewczyny, która z niewiadomej przyczyny, gdyż trudno nazwać bieganą przeze mnie trasę choćby czymś w okolicach okręgu - j
est to raczej figura bliżej bardzo pijanej, rzygającej wręcz pod siebie ósemki - mijała mnie kilkakrotnie i chcąc nie chcąc, skupiła na sobie moją uwagę.

A było czym skupiać. To nawet nie ta szarość i ten róż sprawiły, że ona biegała i chciała być fit. Ta szarość i róż albo może błękit i czerń, sam nie wiem, były fit, bo były na niej. Gdyby kręcono w końcu fabularyzowaną wersję Wonder Women, ta dziewczyna powinna dostać rolę tytułową. Burza czarnych włosów, które ledwo udało się związać w kitę, opalizujące niebieskie oczy, a do tego mięśnie z kamienia i ścięgna ze stali. Każdy jej kolejny, wprawiający je w napięcie krok o tym świadczył. Wyglądała jak prawdziwa amazonka, jak tytanka, jak spełnienie marzeń prawie każdego mężczyzny który nie boi się wyzwań.

Ale nie będę się nad tym rozwodził i robił nieskończonych opisów przeplatanych zręcznymi metaforami i trafnymi alegoriami. Nie będę tego robić, bo po pierwsze nie umiem, a po drugie, gdy Wonder Woman mijała mnie po raz chyba czwarty, potknęła się. Potknęła się i wyjebała, na równej drodze jak ostatnia fajtłapa.

I tylko jedno zdanie doszło moich uszu, gdy biegłem dalej;


-Ała, kurwa! moje cyce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz