Siedzę se siedzę.
W Czerwonej Torpedzie na parkingu pod jednym z centrów handlowych i
sprawdzam coś na telefonie. Nagle czuje jak zaczynam się przesuwać razem
z autem. Podnoszę wzrok, a tu pani, rodzaju blond, w aucie, rodzaju
biały SUV, przesuwa moje bogu ducha winne Seicento próbując zaparkować
obok. Wychylam się i krzyczę że "HALO". Ale szyby ma zamknięte bo luksus i
klima. I nic. Napiera dalej a fiacik aż skrzypi.
Wychodzę więc i mówię do Pani, że się o mnie ociera i żeby przestała.
Pani uśmiech, ja konsternacja i dalej to samo.
Skrzyp.
Kurwa.
- Proszę Pani -
mówię - Pani sobie auto rysuje! I mi! I w ogóle!
- Ach tak? Przepraszam! -
i uśmiech pod tytułem: "Jestem taka słodka i nie mam pojęcia co robię." Faktycznie go nie ma.
Tutaj. W tym aucie. W życiu w ogóle. Ale wycofuje dalej.
Skrzyp. Skrzyp.
- Niech pani wykręci w drugą stronę! - nie wytrzymuje w końcu.
- Ach! Dobrze... A
jak??
Seicento o dziwo jest całe. Nie dało rady tylko kontenerowi na gruz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz