Nie wszyscy uważają, że piątek to najlepszy dzień tygodnia. Znam kilku zwolenników sobót. Chociaż nie znam żadnych wyznawców niedziel. Wszyscy jednak, zgadzają się bez wątpliwości, że piątek jest dniem szczególnym. Wybitnym można by rzec.
W interesach piątek to dzień, który praktycznie kończy tydzień. W szkołach - to na wpół uchylona brama do wolności. Piątek nie jest normalnym dniem pracy, chociaż nie jest też dniem wolnym. Piątek to przeciwieństwo poniedziałku. Nemesis środy. Piątek to zastanawianie się nad tym, co przyniesie sobota. Piątek, to zapominanie o wtorku, środzie, no i czwartku. O poniedziałku niestety zapomnieć się nie da.
Granica osiedla Potok i osiedla Ruda. Przystanek na kładce przechodzącej przez Trasę Toruńską. Za moich czasów była to granica wszelkich działań wojennych. Strefa neutralna. Uroki życia na blokowisku sąsiadującym z innym blokowiskiem.
Na przystanku dwie dzierlatki. Na oko 18-19 lat. Ale że moje oko już nie takie młode, za to mocno się sugerujące, więc kto wie, może i 21.
Obie dziewczyny poważnie nad czymś debatują.
- No weź, tak na przystanku co ty poeabo.
- Co mam kurwa w autobusie?!
- No ale jak, no weź no kurwaaa...
- No nie wiem, ale paczaj kosz!
Podeszły więc do kosza, wyjęły z torebki jednej dwulitrową colę. Pierwsza oznaka amatorszczyzny. Pozdro dla kumatych.
- I co tak do kosza? No co ty kurwaaa...
- No a gdzie, na ulice? Chodnik? Poebao?
- No nie wiem kurwaaa... może z wiaduktu?
- No gdzie kretynko, na auta jeżdżące, chcesz kogoś zabić?!
- Dobra... to kosz.
I odkręcają butelkę i zaczynają jej zawartość lać do kosza. Jakby to jakie wiadro było.
- No gdzie, no już kurwaaa...
- No do naklejki!
- No ale do górnej granicy czy dolnej?
- ... nie wiem kurwa!
- To leje dalej.
i Ulała. Do dolnej granicy dolnej. Druga wyjmuje więc, z tej samej torby co uprzednio colę, dwie flaszeczki. Pół litrową i tak zwaną ćwiarteczkę.
- No gdzie z tym bukłakiem debilko, weź to schowaj to!
- No ale to co? Małą?
- No kurwa... p r z e c i e ż c z w a r t e k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz