sobota, 1 marca 2014

Projekt

I mimo, że nie tak dawno jeszcze, kiedy byliśmy w naszych pięknych polskich górach - mimo, że w ramach wyjazdu służ-bo-we-go - niektórzy nadużyli świeżego powietrza do tego stopnia, że potem ani nie wierzyli, że: standardowo śmiali się z byle czego i owszem, nie zjedli wprawdzie całej z trudem zdobytej pizzy (po którą trzeba było zejść jakieś sto metrów po stromym zboczu, lodzie i błocie, a potem z powrotem na owo zbocze wejść) składanej w ramach ułatwienia sobie zadania w calzone, chociaż naturalnie dali sobie to wkręcić, a także, że dzwoniła do nich mama, która nie chciała rozmawiać z nikim innym i porozmawiała, chociaż jedynie przez 3 sekundy, bo zaraz potem nastąpił logout.

Ale nic to nie szkodzi, bo dzień wcześniej, podczas bojowej narady, mi samemu nie tylko drętwiała szczęka do tego stopnia, że tyle nie mogłem nic powiedzieć, co  co najwyżej wydawać odgłosy godowe bobaków. W dodatku, z powodu zmian klimatu z miejskiego na wiejski, dostałem niemożliwej do zniesienia hipotermii, powodującej zarówno przywłaszczenie sobie poprzez nakrycie, wszystkich koców dostępnych w promieniu otaczających mnie ścian, jak i nieustającej świerzbienia w rękach i strachu o własnej życie z powodu wspomnianych objawów, które, rzekomo, RZEKOMO!, mogły skończyć się zawałem. Ale nie skończyły, a ja sobie wszystko to zapamiętałem, tak więc dzięki temu, o czym wspomniałem wcześniej, byliśmy kwita.

I mimo tego wszystkiego udało nam się ruszyć z nowym wspaniałym projektem. Ale, jak to bywa z nowym projektami i ich ruszaniem, jest trzecia nad ranem a ja nie śpię, bo gorączka poniedziałkowej nocy, szok, niedowierzanie, że się udało, rozmyślania, co jeszcze mogę zrobić, poza tym, że nie mogę usnąć. Zakładam więc kapcie i idę do najbliższego punktu obsługi klienta nieśpiącego, by mieć czym przepłukać gardło. I pochylam się nad okienkiem i mówię kulturalnie:

- Pół litra. Coli light. Poproszę. - A słowa wypowiadam powoli i klarownie, toteż nie mogę zrozumieć tego nieznośnego wyczekiwania, jakbym nie skończył, które zastaje mnie w zimnie i ciemności po drugiej stronie okienka.

- I?

- I to wszystko.

Bo ja wiem, że mam podkrążone oczy, że nie mogę spać, że nie wychodzę sprzed komputera, więc pewnie i zbladłem trupio, a do tego zapewne brzydko pachnie mi z ust i kilku innych miejsc zapewne też, bo czemu i nie. Ale to pytanie, słyszane wielokrotnie, niby w różnych przecież sytuacjach i od różnych osób, boli jakoś tym razem bardziej, niż pewnie powinno. Pewnie dlatego, że w sumie sam już nie wiem.

- Na pewno???



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz