Trawmaj linii 22 w Warszawie. Na Pragie.
Ścisk jak w godzinach szczytu. Ale w tramwaju linii 22 na Pragie, każda godzina jest godziną szczytu. Naturalnym biegiem rzeczy, jest też nią i ta.
Ścisk, a więc wszystkie miejsca siedzące zajętę. To znaczy stojące też, ale ludzie i tak wsiadają bo nikt nie ma zamiaru marznąć. Wolą się dusić.
Jedno z miejsc zajmuje pan typu wonnego. Lekko pochrapuje. Nad nim dwóch dżentelmenów co to mają spodnie włożone w skarpetki. Pełen szyk. Z całym wagonem dzielą się najnowszymi dokonaniami Slums Attack dzięki telefonowi jednego z nich. z siedzącym obok nich mężczyzną, dzielą się swoją frustracją.
- Te! Dziadek! Ruszyłbyś dupę! Usiadłbym.
Odpowiada im cisza. Cisza, jak wiadomo, działa na pewien typ ludzi jak płachta na byka. Zaczyna więc się darcie japy o "kurwiach", "smrodach" i innych takich, a także szturchanie nie wiedzącego kompletnie co zrobić, żula. W końcu jakaś babina z trzeciego rzędu podnosi zarówno się, jak i głos;
- Zostawilibyście starego człowieka w spokoju!
I nagle, widzę jak cierpienie spowodowane myślą jasną i klarowną, przepływa przez oblicze spokojniejszego z dwójki łobuzów. Chwila na przetrawienie... i oto jest;
- Ty, mordo, weź... a jak on w Powstaniu walczył?!
Morda się zmitygował. Zabrał ręce, wytarł o dres. Stanął na baczność.
- A. TO PRZEPRASZAM. Niech siedzi. Uszanowanko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz